Rano bagaże lecą do Polski wcześniejszym samolotem, my zaś zakładamy obóz na antresolce. Gramy w scrabble, o 13 idziemy cos zjeść (kurczak z frytkami około 7 USD). Potem najtrudniejsza część wyjazdu - przelot Tu-154 do Polski. Pierwszy raz na serio boję się lecieć. Samolot jest chyba w moim wieku, wszystko jest pogięte i nie wzbudza zufania. Ale raz kozie śmierć i udaje się. Jeszcze raz:)