I tak po 25 dniach wędrówki stajemy na chłodnej płycie Okęcia. Jest około zera stopni, zapada noc. Jutro do pracy!
Podsumowanie:
Według mnie bardzo udany wyjazd. Jakoś tak sie dobraliśmy, że nie doszło do najmniejszego nawet konfliktu, wszystko zgodnie, miło i wesoło. Cel został osiągnięty, smaczku dodało osiągnięcie przełęczy Thorung La tuż po sporym opadzie śniegu. Zobaczyliśmy trzy ośmiotysięczniki: Annapurnę I, Manaslu oraz Dhaulagiri. Pieniążków za duzo nie wydaliśmy, poza drobnymi przeziębieniami (nie licząc przeziębienia Doktorowej które skończyło się antybiolem) nie mieliśmy poważniejszych problemów ze zdrowiem - w każdym razie żadnej sraczki :). W Nepalu zostawiliśmy parę tras trekingowych na później, rafting i Chitwan, liznęliśmy Indie, które dla mnie były gdzieś na końcu listy krajów do odwiedzenia...
Pozdrawiam na koniec Doktorów - Olę i Łukasza których miłe towarzystwo mieliśmy przez prawie cały trek, rodziny w kraju, Przyjaciół, ktorzy znaleźli czas i ochotę czytać niżej podpisanego a także - a może przede wszystkim - Asię i Brendiego, którzy przygarnęli mnie do swojej wyprawy i pozwolili wspólnie spełnić jedno z trampingowych marzeń - ZOBACZYĆ HIMALAJE Z BLISKA.