Na śniadanie jemy pyszny pancake z dżemem (95 rupii). Przed nami krótki dzień, więc wychodzimy dopiero około 9. Tego dnia nie ma większych podejść, jednak cały czas zdobywamy wysokość. Zaczynają nam przeszkadzać liczne karawany mułów: należy koniecznie albo stanąć z boku i poczekać aż przejdą, albo mijać je od strony stoku. Droga bywa mocno zniszczona przez osuwiska, w pewnym miejscu trzeba korzystać z drabiny. Mijamy brzydkie Dharapani (nie polecam na nocleg). Poprzedniej nocy lało, dziś za to zaczyna przebijać się słońce. Na południowy posiłek zatrzymujemy się w miejscowości Bagarchap (pomidorowa 100 rupii, herbata już 20). Decydujemy się na nocle w Danaqu. Są tu cztery hotele i podobno szanse na widoki na pierwszy ośmiotysięcznik: Manaslu (8126 m npm.). Wszyscy zauważamy, jak bardzo pomocne są kijki ? przestaję sobie wyobrażać wyjazd w wyższe góry bez nich. W hotelu jesteśmy około15 a pół godziny poźniej dochodzą poznani wcześniej Ola i Łukasz.