Wstajemy juz o 7.30 i idziemy na pusty o tej porze suk. TIP: Na Bliskim Wschodzie życie nie zaczyna sie zbyt wcześnie, nie ma co wstawać o świcie.Wspinamy się do górującej nad Aleppo cytadeli (wstęp 150SYP). Z góry doskonale widac jak duże jest to niemalże dwumilonowe miasto. Pijemy kawę i wracamy na zapełniający sie powoli ludźmi targ. Na nim prawie sami miejscowi, niewielu Turków przyjeżdżających na tańsze zakupy. Zwiedzamy meczet, jednak po tym z Damaszku nie robi on aż tak wielkiego wrażenia (25SYP). Obok znajduje sie klimatyczna medresa którą warto odwiedzić (wstęp wolny). Wracamy do naszego zagubionego wśród sklepów z oponami hotelu i ruszamy na piechotę na dworzec Hanano. Od razu mamy autobus do Hamy (2h, 90 SYP/os.).
Hama może się podobać już od pierwszego wejrzenia. Dość tu zielono, po szalonym ruchu Aleppo jest tu zdecydowanie spokojniej, wszystko jakby bardziej ułożone. Wybieramy hotel Cairo (550SYP) - czyściusieńki, mamy nawet TV w pokoju. Właściciel natychmiast organizuje nam transport do Crac de Chevalier (1200SYP - drogo ale nie ma wyjścia) - jest już po 3, odległość ponad 100 km a zamek czynny do 6. Nasz kierowca Muhammad gna na złamanie karku ale dzięki temu mamy 1,5h na obejrzenie tego miejsca. Pogoda niestety znów nie dopisuje, jest pochmurno i wieje silny wiatr. Zaglądamy we wszystkie zakamarki, w pewnym momencie musimy świecić telefonem żeby znaleźć drogę do wyjścia. Po powrocie do Hamy okazuje się, że trafiliśmy na Festiwal Wiosny - wszystko jest pieknie oświetlone, działa wiele fontann, wszędzie stragany ze świeżymi kwiatami, dzieci jeżdżą na wielbładach słowem jeden wielki piknik. Kolacje jemy w bardzo popularnej wśród Syryjczyków knajpce AliBaba. Po kolacji oczywiście przepyszne arabskie ciasta a także próbujemy lokalnej specjalności - czegoś w rodzaju przeraźliwie słodkich naleśników.